Za oknem błysnęło. Nad spokojną miejscowością Great
Deveshil wisiała ciemna, ciężka chmura, która zdawała się czekać tylko na
odpowiedni moment, aby ni z tego, ni z owego lunąć deszczem, akurat w tym
momencie, kiedy wszyscy mieszkańcy znajdowali się po za domem. Mgła
towarzysząca paskudnej pogodzie utrzymywała się już od początku lipca i wcale
nie miała zamiaru odpuszczać.
Dom znajdujący się na dość wysokim wzgórzu
górował nad innymi nie tylko wysokością, ale także wyglądem. Każda ściana nośna
zbudowana z bogato zdobionego marmuru robiła ogromne wrażenie, a otaczający dom
ogród z najrozmaitszymi roślinami chciałby posiadać każdy ogrodnik. Jednak
żaden nie miał tu dostępu, gdyż dom niegdyś należał do Franka Force’a, chciwego
i samolubnego czarodzieja pochodzącego ze szlachetnego rodu Force’ ów, który
dość skutecznie spławiał wszystkich mieszkańców, ale teraz nikt tu bywał, gdyż
dom został własnością jedynej spadkobierczyni, córki możnego Franka –
Rosalii. Kobieta zdawała się nie opuszczać swego rodzinnego domu, nigdy nie
widywano jej na zakupach ani na spacerach. Nikt tak naprawdę nie wiedział czy
owa panna w ogóle miała do czynienia z ludźmi. Krążyły różne pogłoski na jej
temat, nikt jednak nie był pewny tego czy są one prawdą. Jedyną osobą, z którą Rosalinda
w ogóle rozmawiała, była jej znajoma Adelaide. Od czasu do czasu, do jej domu
zawitała też sąsiadka- pani Etty Kelly, która jednak zawsze zganiała ją za
odludztwo lub za owoce, które spadały z drzew w ogrodzie prosto na jej posesję.
Tak, więc, w miasteczku informacji o Rosali było mnóstwo, jednak żadna z nich
nie była zgodna z prawdą, a już na pewno nie ta, którą na prawo i lewo
rozpowiadała pani Kelly, według jej wersji czarnowłosa była zamaskowanym
Rogogonem Węgierskim ukrywającym się w swojej twierdzy. Jednak ludzie o
zdrowych zmysłach nie wierzyli w tą jakże bzdurną opowiastkę.
***
Rosalia
klnąc pod nosem wparowała do domu z hukiem, woda kapała z jej czarnego
płaszcza, a włosy kompletnie oklapły na twarzy. Zdjęła przemoczoną odzież i
usiadła na fotelu osuszając włosy ciepłym powietrzem wydobywającym się z jej
różdżki. Rozejrzała się dokładnie po pokoju.
Bogato zdobione wykładziny, niegdyś robiące
niezłą furorę, pokryte były błotem, przez co postacie namalowane na obrazach
patrzyły na nią z niesmakiem lub z naganą. Na ścianach znajdowały się ręcznie
robione i haftowane kilimy*, których widok już na tyle obrzydł czarnowłosej, że
raz próbowała je podpalić, gdy jej ojca nie było w domu. Nienawidziła tradycji,
a na jej nieszczęście takowy kilim musiał do niej należeć. Z sufitu zwisał
zrobiony ze złota żyrandol, do niego niestety musiała się przyzwyczaić gdyż
sklepienie domu znajdowało się bardzo wysoko, a ona sama nie przejawiała
zdolności akrobatycznych i nie była tyle głupia, aby wspinać się po ścianie,
aby go odczepić. A strącenie go za pomocą zaklęcia nie było zbytnio mądre, gdyż
zniszczeniu uległby cały dom. Więc, pozostawiało jej nic nie ruszać oraz
przyzwyczaić się do widoku znienawidzonego przez siebie domu.
Gdy była już absolutnie sucha wstała i
ruszyła korytarzem w stronę jadalni. Idąc wzdłuż długiego dywanu zauważyła
ogromne ilości błota, a portret jej denerwującej ciotki zawołał:
- Młoda damo! Może być to
posprzątała! Zobaczysz, twój ojciec dowie się o tym jak jego córka się
zachowuje! – Rosalia zaklęciem podniosła górę błota i pacnęła ją w portret
ciotki. - TY WSTRĘTNA, GŁUPIA DZIEWUCHO!
- Chciałaś, aby
posprzątała ciociu- powiedziała mściwie kobieta.- Ojcu nic nie powiesz, jego
portretu tu nie ma! A teraz z łaski swojej bądź cicho, głowa mnie boli- Kobieta
pomasowała dłonią czoło i ruszyła dalej.
Nienawidziła swojej rodziny. Oni podobnie
jak rodzina Black’ów miała zbyt wysokie mniemanie o sobie. Jej głupia ciotka
bezkarnie zabiła troje mugoli! Chciała się wyprowadzić z tego domu, ale niby
gdzie miała pójść? Próbowała zdjąć męczący ją portret ciotki, ale jej ojciec
użył mocnych zaklęć, aby jego ukochana córka raz na zawsze nie skończyła z tą
starą jędzą. A niestety, Rosalia cały czas żyła w przekonaniu, że takowe „jędze”
ciągną najdłużej.
Jadalnia wyglądała równie dostojnie jak
pokój dzienny. Pod ścianami stały marmurowe rzeźby przedstawiające mitycznych
bogów greckich, a nad ich głową wisiał taki sam żyrandol, jaki znajdował się w
salonie. Na środku, na miękkiej wykładzinie prezentował się długi drewniany
stół z idealnie wypolerowanym blatem oraz dwunastoma krzesłami wokół niego.
Tutaj też znajdowało się mnóstwo obrazów, jednak na jej szczęście nie
przedstawiały one ludzi. W rogu pokoju stał duży przedmiot, ze wspaniałym
obiciem oraz srebrnymi strunami. Wysokością znacznie przewyższał kobietę, a
samo szarpiące się struny wydobywały ciche, delikatne dźwięki. Harfa grała cały
czas, a przestawała tylko wtedy, gdy wybijała godzina dwudziesta trzecia. Czas
na sen kończył się wraz ze wschodem Słońca, kiedy to zwykle w czasach
nowożytnych się wstawało, aby udać się na śniadanie lub na poranny spacer.
Rosalia nie raz próbowała unieruchomić struny harfy, jednak te podobnie jak
większość wartościowych przedmiotów były zaczarowane, tak, aby nie można ich
było przenieść lub zniszczyć. Jej kochany tatulek dobrze zadbał o to by czuła
się w tym domu jak więzień niemający nic do gadania.
Ból głowy narastał, a ona nie miała ochoty
wysłuchiwać brzdękania znienawidzonej harfy. Weszła, więc do kuchni i
zaparzyła sobie kubek mocnej herbaty. Piła ją małymi łyczkami wpatrując się w
ogromną półkę z nagrodami. Trofea należały rzecz jasna do jej ojca. Na samym
środku gabloty stał srebrny Order Merlina Drugiej Klasy, ona jednak do tej pory
nie wiedziała, czym sobie zasłużył jej „kochany ojczulek” na tą wyróżniającą
nagrodę. Jednak szklana szyba gablotki była zabezpieczona przed ewentualną
kradzieżą.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
Zdziwienie kobiety nie miało granic. Podążając długim korytarzem wiodącym do
drzwi głównych zastanawiała się, któż to do cholery mógł się dobijać do jej
mieszkania w tak paskudną pogodę. Nie była osobą bardzo towarzyską, nie miała
wielu przyjaciół, w sumie można powiedzieć, że z nikim nie rozmawiała.
Wyjątkiem była jej znajoma Adelaide i ta wredna, stara sąsiadka, która co
tydzień nachodziła ją i zganiała za to, że z nikim nie rozmawia. Cóż za
prostactwo! Sama tylko zrzędziła na prawo i lewo, a tego chyba nie można nazwać
rozmową.
Uchyliła lekko drzwi. W progu stała dość
wysoka postać w ciemnym brązowym płaszczu oraz czarnych kozakach. Na nosie
miała prostokątne okulary w czarnej oprawce, zza których połyskiwały oczy
nieziemskiego, srebrnego koloru.
- Adelaide? – zapytała
czarnowłosa patrząc ze zdziwieniem na znajomą. – Co ty tu robisz?
- A co, nie mogę wpaść cię
odwiedzić? – zapytała. – To co, wpuścisz mnie, czy mam tu stać na deszczu? –
Rosalia odsunęła się, aby zrobić jej miejsce.
Kobieta potykając się o próg domu
wylądowała twarzą na kamiennej posadce. Z zażenowaniem podniosła się i
powiedziała:
- Dlaczego to zawsze się
tak kończy?
- Bo nie uważasz – Rosalia
uśmiechnęła się. – Lepiej zdejmij płaszcz zanim się w nim zaplączesz.
- Padam ze śmiechu Rosalio
– Adelaide założyła ręce na piersi. – Nie masz lepszych kawałów na zbyciu?
- Nie, nie mam. To nie
moja działka.
Adelaide zdjęła powoli swój płaszcz. Spod kaptura wyłoniła się burza
jasnych włosów, które kobieta próbowała przygładzić dłonią. Na palcach owej
dłoni błyszczało mnóstwo pierścionków, a na szyi połyskiwał duży czerwony
brylant. Rosalia nie wiedziała, co to za kamień jednak, ani ją to nie
interesowało, ani się na tym nie znała. Adelaide miała na sobie mnóstwo
błyskotek i nowych ubrań, to była jej słabość, stroiła się przez cały czas. Nie
należała, bowiem do najurodziwszych kobiet. Przede wszystkim prawie wcale nie
miała brody. Ciągnęła się za szczękę i wykonywała mnóstwo ćwiczeń, o których
wyczytała w jakiejś książce. Stale oglądała swój profil w lustrze i starała się
układać wargi w określony sposób. Jednak na niewiele to się zdało.
- Może przejdźmy do
salonu? – zaproponowała Rosalia.
Obie kobiety przeszły do pokoju dziennego
oraz usiadły na przeciwko siebie w wygodnych fotelach. Wpatrywały się jedna w
drugą przez dłuższą chwilę, a Rosalia wyczuwała lekkie napięcie w pokoju. Chcą
rozładować atmosferę zaproponowała:
- Może się czegoś
napijesz?
- Bardzo chętnie – Gość
uprzejmie się zgodził.
Rosalia machnęła różdżką, a tuż obok
nich, na drewnianym stoliczku pojawiły się dwie szklanki z kremowym piwem. To
prawa, że mogła po nie pójść sama, ale czuła, że nie powinna zostawić Adelaide
samej w salonie. Kiedyś miała też skrzata domowego, a raczej skrzatkę o imieniu
Tyczka**. Frank Force nazwał ją tak, ponieważ jak na skrzata była dość wysoka,
dosięgała mu do pasa, a trzeba było przyznać, że był on wysokim mężczyzną. Rosalia
uwolniła ją tuż po śmierci ojca, dając jej swoją starą sukienkę, która o dziwo
nawet na nią pasowała.
- A więc, co cię do mnie
sprowadza? - zapytała czarnowłosa. – Ty zwykle nie pojawiasz się bez określonego
powodu.
- Skąd ty… A nie ważne.
Wracałam właśnie z pracy i pomyślałam, że do ciebie wpadnę. Dzisiaj na mój
oddział przybyło dość dużo osób z urazami po zaklęciu, Cruciatus – kobieta
spojrzała na nią uważniej. – Przyszłam, bo cały dzień siedzisz tu sama, nie
nudzi ci się tutaj?
- Nie – skłamała Rosalia. –
Nie nudzi mi się, bo mam dużo roboty z przemeblowaniem tej chałupy.
- A nie możesz się z tą
wyprowadzić? I znaleźć sobie pracę?- zapytała Adelaide łapczywie opróżniając
zawartość szklanki.
Rosalia spojrzała na nią z politowaniem. Czasami
miała wrażenie, że jej trzydziestopięcioletnia koleżanka zachowywała się jakby
była niespełna rozumu dziesięciolatką. Czy ona naprawdę sądzi, że gdyby nie
miała nic do roboty, to dalej by tu gniła?
- Moja droga – zaczęła
chłodno. – Tak się składa, że zostałam tu, ponieważ wracam do szkoły Magii i
Czarodziejstwa.
W ułamku sekundy Adelaide zachłysnęła się
kremowym piwem, które piła bardzo szybko. Gdy, już odzyskała mowę wychrypiała:
- WRACASZ ŻEBY SIĘ UCZYĆ?!
Rosalia zmęczona głupotą swojej koleżanki
oparła czoło na otartej dłoni.
- Tak Adelaide, wracam,
żeby się uczyć – Spojrzała z politowaniem na twarz znajomej. – Oczywiście, że
nie! Dumbledore zaproponował mi posadę nauczycielki Numerologii w Hogwarcie.
- Acha… Przepraszam – Kobieta wytarła twarz chusteczką. – Nie wiedziałam…
Nagle, zresztą ponownie tego dnia rozległ
się dzwonek do drzwi. Rosalinda z niechęcią wstała z fotela i ruszyła do
wejścia. Po drodze usłyszała kilka wyzwisk od portretu swojej ciotki, do której
rzuciła jedne „Och, zamknij jadaczkę!” i kroczyła dalej nie oczekując na
odpowiedź, która z pewnością była tak samo wulgarna jak poprzednia.
Kobieta otworzyła drzwi i ujrzała w nich
małą, wątłą postać w starym szlafroku i różowych kapciach. Na twarzy miała
mnóstwo zmarszczek, a na głowie czepek zasłaniający posiwiałe już włosy. Długi,
trzęsący się palec wycelowany był w kobietę.
- Ty! – krzyknęła
staruszka. – Ty i te twoje rośliny!
- Czego pani znowu chce
pani Kelly? – zapytała Rosalia znudzonym tonem. – Już pani powiedziałam, że nic
z tymi drzewami nie mogę zrobić. Są ZACZAROWANE! – mówiła wolno i wyraźnie,
jakby obawiała się, że jej sąsiadka nie zrozumie – Mam nadzieję, że wyraziłam
się jasno. Do wiedzenia.
- O nie tak szybko młoda
panno! Poniesiesz tego konsekwencje, zajęłabyś się tym domem, znalazła pracę!
Rosalia westchnęła ciężko. Miała dość
wszystkich swoich sąsiadów, a panią Kelly z pewnością można było zaliczyć do
tych, których z przyjemnością zepchnęłaby do wulkanu przy najbliższej okazji.
Ta starsza kobieta, chociaż trudno było to „coś” nazwać „kobietą” nigdy nie
straciło szansy, aby jej dopiec, a już z pewnością nie w tak sprzyjającej
sytuacji. Posunęła się do tego stopnia, iż zaczęła rozpowiadać w miasteczku, że
Rosalia jest zamaskowanym smokiem!
- Po pierwsze, niech mnie
pani nie nazywa „młodą panną”, bo nie mam szesnastu lat, tylko trzydzieści
sześć. Pod drugie, niech pani się dowie, że znalazłam pracę w szkole Magii i
Czarodziejstwa! Po trzecie: I na miłość boska, niech pani przestanie opowiadać
jakieś bzdury na mój temat! To już jest przegięcie, a teraz proszę wracać do
siebie i nie zawracać mi głowy! Do widzenia- Zatrzasnęła drzwi z hukiem.
Że też nawet we własnym domu nie mogła mieć
spokoju. „Ale od teraz będzie inaczej”
pomyślała, przez większość roku nie będzie musiała patrzeć na swoich sąsiadów,
nie będzie musiała ich słuchać. Jednak w pewnym sensie czuła się przywiązana
zarówno do swego rodzinnego domu, jaki i do ludzi, których zna już od
urodzenia. Nigdy nie myślała, że opuści to miejsce. Był to jej największy
koszmar, jak i największe oraz najskrytsze marzenie.
Nie zważając na to, że Adelaide czeka na nią
w salonie, kobieta usiadła na małym stołeczku w przedsionku i oparła podbródek
na dłoni. Trudno było jej pogodzić się z wieczną przegraną oraz potępieniem. W
Hogwarcie z nieznanego do tej pory powodu trafiła do domu Roweny Revenclaw,
który cechuje przede wszystkim rozum. Pamiętała, jak jej ojciec nie był
zadowolony, gdy się o tym dowiedział. Uważał, bowiem, że tradycją jest, aby
dziecko z szlachetnego rodu trafiło do odpowiedniego domu. W jego myśli, domem
tym powinien być oczywiście Slytherin. Jego niedoczekanie!
W szkole nigdy nie należała do żadnej grupy,
które włóczyły się po Hogwarcie zgłębiając tajemnice średniowiecznego zamku.
Zawsze siedziała sama, a czas przeznaczała na naukę lub wieczorami, na
wymykanie się z wieży i oglądanie gwiazd na bezchmurnym niebie. Zawsze było to
dla niej fascynującym zajęciem. A wyróżniało się spośród innych swoją
zmiennością i charakterem.
Ona sama nigdy by nie przypuszczała, że jej
życie może się tak bardzo zmienić. I pomyśleć, że sam Albus Dumbledore musiał w
nie zainterweniować, aby coś nareszcie się w im zadziało.
Dziwne było jedynie to, że nigdy nie
rozmyślała nad tym, że kiedykolwiek spędzi w Szkole Magii i Czarodziejstwa
jeszcze jeden rok. Ósmy rok.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Dla
tych, co nie przykładali się do nauki historii, kilim to taki dywan na ścianie
[nie wiem jak to inaczej wytłumaczyć :*]
** Wiem, że to imię jest
strasznie durne, ale nie miałam innego pomysłu.
Hej!
Obiecałam,
że głębiej przedstawię Wam postać Rosalii wyrażam, głęboką nadzieję, że ją
polubicie, chociaż na takie stwierdzenia to jeszcze może za wcześnie. To może
jak Wam się podoba pani Kelly i Adeaide? Tak szczerze to one będą się pojawiały
tylko w krytycznych sytuacjach:* Teraz będę pisała rozdziały tylko z
perspektywy Severusa, ale obiecuję, że kilka notek z Rosalią w roli głównej też
będzie:* Mogę Wam zdradzić jedynie, że opiszę jej pierwszą lekcję:P
Przeczytałam rozdział ze sto razy i myślę, że literówek i błędów
ortograficznych nie będzie. O ile jakieś mają być to jedynie interpunkcyjne :P
Będę wdzięczna jeśli zostaną przedstawione błędy. :*
Chciałabym wam też podziękować, jak wchodzę na
bloga i widzę aż tyle komentarzy to uśmiecham się szeroko. Nie mam pojęcia czy
robicie to z czystej grzeczności czy naprawdę wam się podoba^^
Rozdział
z dedykacją dla:
- Pauli,
która zgodziła się zostać „Betą”
opowiadania. Chwała i cześć jej za to!
[Uprzedzam, że jeśli znajdziecie jakieś błędy to
tego rozdziału jeszcze nie betowała!]
- Leszczyny,
za naprawdę miłe komentarze, które zainspirowały mnie do napisania tego
rozdziału. Dziękuję kochana:* Jak sama to mówisz „Nakarmiłaś mojego Wena:P”
- Jaenalle,
za wskazanie mi wszystkich błędów oraz cenne rady, które postarałam się
wykorzystać w tym rozdziale.
- Shy,
za naprawdę miły komentarz, po którym się zaczerwieniłam bardzo! Chcę ci też
wynagrodzić, że ostatni rozdział skomentowałam tak krótko, a powinnam wyrazić
swój podziw w naprawdę wielu słowach:*
- Moni za
wszystkie miłe słowa dotyczące kolejnego mojego niewypału [no wiecie, trudno to
coś nazwać twórczością :P]
- xxx
za ten podbudowujący moją psychikę komentarz, który między innymi nadał sens
temu rozdziałowi:*
- Anastasi
za te jej ciągłe dosypywanie cukru do tej jakże gorzkiej herbaty [
mówiąc o herbacie mam na myśli moje opowiadanie] [tak wiem moje porównania są
beznadziejne, wybacz moja droga Anastasio, jeśli uraziłam cię tym „czymś”]
- Melodii
dziękuję, że jesteś ze mną od samego początku;*
- Avii
Tinar wszystkie twoje komentarze, jakie przeczytałam dają mi nadzieję,
że to, co tworzę to nie jest jedno wielkie … [wiesz dobrze, co chcę
powiedzieć]:P
- Elfaby
za bardzo „albusikowy” komentarz:* Cieszę, że chce ci się komentować to moje
badziewie:P
Serdecznie dziękuję i zapraszam do komentowania:*
Pierwsza? ^^ Na wstępie strasznie podziękuję za taką dedykację ;* Dodam też, iż widać, że przyłożyłaś się do tego rozdziału, przedstawiając nam postać Rosalii ;) Ciekawa z niej osóbka, mam nadzieję, że wiążesz z nią jeszcze ciekawszą przyszłość, w której mam nadzieję, nie zabraknie Seva.
OdpowiedzUsuńA teraz takie ważniejsze błędy, które rzuciły mi się w oczy ;p :
"po za domem" - poza razem
"Tak więc w miasteczku informacji o Rosali było mnóstwo, jednak żadna z nich nie była zgodna z prawdą, a już na pewno nie ta, którą na prawo i lewo rozpowiadała pani Kelly. Według niej czarnowłosa była zamaskowanym Rogogonem Węgierskim ukrywającym się w swojej twierdzy. Szczęście, że ludzie będący przy zdrowych zmysłach nie wierzyli w tę jakże bzdurną opowiastkę" - uważam, że ten fragment tak brzmi i wygląda lepiej. Ale żeby nie było, że jestem upierdliwa to na razie skończę z wypisywaniem ;P Ale następny rozdział chcę widziec u mnie na skrzynce ;D
Pozdrawiam serdecznie ;*
Gratuluję^^
UsuńO tak, starałam się oddać wszystkie emocje i całą Rosalię:P Cieszę się, że ci się podobało:*
Moim zdaniem też tak lepiej wygląda to zdanie, zaraz poprawiam:P
Oczywiście, że kolejny rozdział wyślę ci do poprawienia:*
Dziękuję za ten niezwykle motywujący komentarz:*
Dzięki za dedykację ^^.
OdpowiedzUsuńA Rosalia w końcu nazywa się Rosalia czy Rosalinda? Bo na początku tekstu użyłaś imienia "Rosalinda" (które, nawiasem mówiąc, szczerze uwielbiam i nazwałam tak główną bohaterkę mojego "Marmurowego serca").
Fajnie, że wyjaśniłaś co nieco historię tej postaci ^^. A panią Kelly już lubię ;PP. Taka upierdliwa i zrzędliwa z niej baba, ale jej zachowanie było prześmieszne ;). Szczególnie te jej wyrzuty ^^.
Ogólnie fajnie wyszedł ten rozdział, ciekawie napisany i w ogóle, coraz ciekawiej zapowiada się ta historia ^^.
Życzę dużo weny ;))).
A wiesz, że nie mam pojęcia?
UsuńTak, koleżanka mi powiedziała, że Rosalia i Rosalinda to jedno i to samo imię tylko Rosalia to zdrobnienie. Na jakiejś stronie z imionami też tak było napisane, potem jak już opublikowałam rozdział to szukałam jeszcze innego imienia [nie powiem na co] i tam było napisane, że to są dwa inne imiona. Ja już nie wiem!
Haha, pani Kelly podoba się wszystkim, na co się bardzo cieszę. Postanowiłam ją stworzyć, bo i ja żyję w przekonaniu, że takie jędze ciągną najdłużej:P
Moje serce raduje się na wieść, ze rozdział ci się spodobał:*
Pozdrawiam:P
PS. Kochana nie ma za co dziękować! Dzięki twojemu komentarzowi w ogóle powstał ten rozdział:P
Dla mnie Rosalinda i Rosalia to dwa rózne imiona ^^. Zdrobnieniem może byc Rose (zarówno od jednego, jak i od drugiego) i ja często używam zdrobnienia Rose od imienia Rosalinda. Wgl kocham imię Rosalinda ^^.
UsuńPoza tym bardzo się cieszę, że tak dobrze odebrałaś mój komentarz i że natchnął cię do pisania ^^.
Serdecznie Ci dziękuję za dedykację :D Jestem z Tobą od samego początku i jak najbardziej będę do samego końca :) Chociaż mam nadzieję, że nie nastąpi ona zbyt szybko xd :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: Rosalia ma bardzo elegancki dom, opisy zrobiłaś znakomite. Fajne imię dla skrzatki :D
Ojciec kobiety kojarzy mi się z rodzicami Syriusza, tak samo się wywyższa.
No. To z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, życzę weny i pozdrawiam :)
Dziękuję^^
UsuńNo zobaczymy co będzie z moją weną:P Bo jak na razie to gdzieś mi skubana zwiała:*
Haha, nieprawdaż? Dom może i ładny oraz elegancki, ale jakże znienawidzony przez Rosalię:*
Tak ojciec czarnowłosej jest dość bardzo podobny do rodziców Syriusza, a jakże się wywyższa, może nawet bardziej niż oni, haah:P
Cieszę się, że ci się podobało:*
Nie ma za co dziękować, to chyba ja powinnam ci podziękować, ze znajdujesz czas aby tu wpadać:*
No wiesz :D Bo mnie tu zaraz wzruszysz :)
UsuńJak możesz mówić, że wena Ci zwiała?!
Załamujesz mnie :c
No. To życzę weny i po raz kolejny pozdrawiam :)
Mój plan został zniweczony!
UsuńAle może mi się kiedyś uda:*
A do weny- może się znajdzie, trzymaj kciuki:*
Pozdrawiam:*
Od razu polubiłam Panią Kelly, takie osoby zawsze są zabawne i zapamiętywane ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i wprost umieram z ciekawości. Kiedy będzie następny? Rodzina Rosali jest trochę podobna do Blacków a jej nienawisć do domu podobnie jak u Syriusza.
Dziękuje jeszcze za miły komnetarz u mnie :*
Haha, panna Kelly na pierwszym miejscu podium!
UsuńCieszę się, ze rozdział ci się podoba:* Nowy rozdział, no nie wiem, jak znajdę swoją wenę, wiec może za tydzień lub dwa:*
Pozdrawiam:*
"WRACASZ ŻEBY SIĘ UCZYĆ?!" - to mnie zabiło!
OdpowiedzUsuńHahaha...
Dziękuje za dedykacje. Byłam wniebowzięta, gdy o tym przeczytałam, byłabym nadal, ale mnie stamtąd wywalili... (znaczy wywalili mnie, nie dlatego że coś jest nie tak z twoim opowiadaniem, bo jest świetne, tylko dlatego, że jestem małym diabełkiem :D )
I to co piszesz to nie jest to co wydalamy! Jest tego całkowitym przeciwieństwem!
A co do panny Rosalindy - to może z tym, że nienawidzi swojej rodziny jest podobna do Syriusza, ale jakoś jego bardziej lubię. Muszę ją jednak bardziej poznać.
Trochę ukazałaś mi tą postać, ale to jeszcze nie wszystko. I dobrze! Gdybyś wszystko pokazała nie byłoby tej tajemnicy.
Zobaczymy jak będzie uczyć ;)
Jeszcze raz - Wielkie Dzięki za Dedykację!
Haha, to prawda Adelaide nie należy do najbystrzejszych bohaterów w tym opowiadaniu:P
UsuńCieszę się, że sądzisz, że moje opowiadanie to nie jest gów-no :D
Tak jest podobna do Syriusza, [<3] ale jedynie i wyłącznie w tym świetle. Sama do końca nie wiem czy ją lubię:P Haha, ale tak naprawdę to jeszcze za wcześnie że by stawiać jakiekolwiek sugestie na jej temat bo to dopiero 2 rozdział prawda?
cieszę się, że rozdział ci się podobał:P
Nie ma za co dziękować kochana:* To ja powinnam dziękować Tobie, ze w ogóle to badziewie czytasz:P
Pozdrawiam:*
Heh... Śmieszni są nieinteligentni ludzie. A szczególnie gdy otwierają jadaczkę by coś powiedzieć.
UsuńNie mogłabym inaczej sądzić!
Hah... Dobra. Muszę ją poznać bardziej. Czekam na kolejny rozdział. Oczywiście :D
Ja też czasami nie lubię swoich postaci.
No tak to dopiero 2 rozdział! Nie można za wiele się dowiedzieć! Co by się działo w następnych?
To co ? Będziemy tak sobie dziękować? Hahah... Nie-e! To ja dziękuje! :D Że piszesz!
Haha, masz świętą rację kochana:*
UsuńNa początku naprawdę mi było trudno się zmusić aby ją opisywać w 1 rozdziale, ale i ja umiem się przyzwyczaić:*
Nie będziemy tak sobie dziękować, ja dziękuję Tobie i koniec dyskusji. Nie pyskuj! :P
Nowy rozdział pojawi się jak wrócę znad morza:*
Całuję:*
Uuuu znad morza? Oho... Ja w tym roku miałam ten zaszczyt nie opuszczania domu, jeżeli nie liczyć przesiadywania już 2 tydzień u brata.
UsuńHahaha... Dobrze... Mamo... :D
Ja też prawie całe wakacje przed komputerem przesiedziałam^^ [Chwalę się, chwalę się :P]
UsuńNo bez przesady taka stara to nie jestem^^
Haha, o ile pogoda dopisze, bo jak nie to wcale nie pojadę:P
Przed kompem? Hahahaha! Ja całe wakacje przed kompem? Hahaha!
UsuńJa całe wakacje w książkach spędzam. Na kompie jestem, bo z niego muzykę puszczam.
Ale w sumie ostatnio zaczęłam się bawić grafiką, więc spędzam przed nim więcej czasu...
Ooooo Pogodo! Masz być piękna!
"Nie pyskuj!" - jak mama!
No ja też czytam dużo książek, ale dla mnie to nic do chwalenia, to standard:P Ale przy komputerze też dużo czasu spędzam:* Wakacje są w końcu!
UsuńGrafiką? Czyli nowy szablon masz na blogu? A kiedy nowy rozdział? Weź ty mnie nie torturuj bo ja się doczekać nie mogę:P
No właśnie kogo obchodzi prognoza pogody? Ma być słońce i koniec!
Moja mam tak przed chwilą powiedziała do mnie:P Haha
No tak standard :D U mnie też. :D
UsuńW końcu wakacje są! Ha... Ja rok szkolny przy kompie spędzam.
Nowy szablon i ogólnie szablony... Tak patrzę moje możliwości :D
Ale szablon wlezie wraz z nowym rozdziałem... :D
Jak chcesz możesz go zobaczyć tu:http://nsanis.blogspot.com/ albo czekać :D
Hah... Ja zamawiam cień!
Mojej tu nie ma...
Ja cie! On jest zaje-bisty! Kurczę masz talent, jak ja tworzę grafikę to łapią za noże, haha:P
UsuńNo na pewno nie jest tak źle!
UsuńTalent? Hah! Talent to ma Jill z zaczarowanych szablonów!
A właśnie zapomniałam napisać: Masz genialny avatar!
UsuńCzołem :) Na wstępie od razu powiem (bo chyba w poprzednim komentarzu tego nie zrobiłam), że bardzo podoba mi się postać Rozalii i jej imię. :D Nie mogę się doczekać jej pierwszej lekcji w szkole. :)
OdpowiedzUsuńNo i pani Kelly - przykład typowej starszej sąsiadki.
Ale i tak najbardziej rozbrajającą osobą w tym rozdziale była Adelaida :D
Trzymaj się. :)
PS.1. Kiedy nowy rozdział na nigdy-wiecej-nie-pros?
PS.2. Oglądasz dzisiaj mecz Polska-Rosja? Ja osobiście obawiam się przeciwnika, ale wierzę w naszych siatkarzy. Jak to moja przyjaciółka powiedziała: "Skopiemy im tyłki!" c:
PS.3. Dobra, zaczynam przynudzać.^^ Ogłaszam definitywny koniec mojego komentarza :D
Haha, mi też się podoba jej imię^^
UsuńNo fakt Adelaide nie należy do najbardziej inteligentnych bohaterów w opowiadaniu:P
PS. Nowy rozdział [na nigdy więcej nie proś] pojawi się pojutrze:*
PS2. Ja jestem większą pesymistką i sądzę, że przegramy, ale i tak wierzę że Kurek się wykaże
PS3. Haha, szkoda bo fajnie było pisać:P
Pozdrawiam:*
Ale dedykacji się posypało ;D Dzięki, że znalazłam się wśród wyróżnionych ;) Ale jakiego niewypału, kochana? Chyba za bardzo ci tu słodzimy i przydałoby ci się ogromne lanie za ten brak wiary we własne zdolności :P
OdpowiedzUsuńNo, ale i tak się oprzeć nie mogę, więc napiszę, że rozdział był bardzo fajny. Coraz ładniejsze te opisy piszesz, aż miło się czyta :)
Faktycznie, rzuciłaś nieco więcej światła na postać Rosalii. Co mogę o niej na razie powiedzieć? Na pewno ma ciekawą osobowość - to bez dwóch zdań :) Jeszcze za wcześnie bym mogła stwierdzić czy ją do końca lubię, ale póki co zyskała chociaż część mojej sympatii.
Już nie mogę się doczekać aż skrzyżują się jej drogi ze Severusem ^^
Pani Kelly jest genialna ^^ Jak ja lubię takie zrzędzące postacie! Bez nich świat byłby nudny!
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam serdecznie.
No jak ty mogłabyś się tam nie znaleźć?
UsuńCieszę się, że ci się podoba^^
No oczywiście, że takie stare jędze są zapamiętywane na dłużej:P A pani Kelly na długo zapadnie w pamięć:*
Naprawdę? Ja uważam, że moje opowiadanie to zlepka bezsensownych dialogów i nieudolnych opisów. Lanie? [płacze] Dlaczego?! :P
Ja sama nie wiem jak skrzyżują się jej drogi, ale nad ty pracuję^^
Cieszę się, że ci się podobało^^
Całuję:*
Kolejny rozdział pojawi się gdy wrócę znad morza:P
Dziękuję za dedykację :)
OdpowiedzUsuńPo poprzednim rozdziale wydawało mi się, że Rosalia pracowała w szpitalu, a tu się okazuje, że jednak nie (chyba że ja coś pokręciłam). Jejku, to co ona robiła przez te wszystkie lata, bo młoda to już nie jest.
Współczuję jednak kobiecie mieszkania w takim domu i w takiej okolicy. Ja na jej miejscu sprzedałabym chatę i kupiła sobie jakieś mniejsze mieszkanko, które mogłabym wyremontować wedle własnego gustu.
Staruszka też wstydu nie ma. Aby przeszkadzały jej głupie spadające z drzew owoce (które równie dobrze nie musiały być zaczarowane). Przecież natura sama nic za siebie nie może. I potem rozpowiadać takie bzdury. Czasem zastanawiam się, czy wszyscy starzy ludzie nie mają już co ze sobą zrobić i tylko napastują innych. Może jeszcze starą panną była, bo to do nich podobne.
Ja już wyczekuję powrotu do Hogwartu i rozdziałów o Severusie ;) Chociaż perspektywę Rosali też lubię.
Błędy (bez interpunkcyjnych):
Jednak żaden nie miał tu dostępu, gdyż dom niegdyś należał do Franka Force’a, chciwego i samolubnego czarodzieja pochodzącego ze szlachetnego rodu Force’ ów, który dość skutecznie spławiał wszystkich mieszkańców, ale teraz nikt tu bywał, gdyż dom został własnością jedynej spadkobierczyni, córki możnego Franka – Rosalindy. – teraz też nikt tu nie bywał, po apostrofie nie stawia się spacji
Jednak ludzie o zdrowych zmysłach nie wierzyli w tą jakże bzdurną opowiastkę. - tę
Może być to posprzątała! - byś
Oni podobnie jak rodzina Black’ów miała zbyt wysokie mniemanie o sobie. Blacków
A niestety, Rosalia cały cas żyła w przekonaniu, że takowe „jędze” ciągną najdłużej. - czas
Rosalia nie raz próbowała unieruchomić struny harfy, jednak te podobnie jak większość wartościowych przedmiotów były zaczarowane, tak, aby nie można ich było przenieść lub zniszczyć. – nieraz, bez przecinka przed tak
Na samym środku gabloty stał srebrny Order Merlina Drugiej Klasy, ona jednak do tej pory nie wiedziała, czym sobie zasłużył jej „kochany ojczulek” na tą wyróżniającą nagrodę. - tę
Chcą rozładować atmosferę zaproponowała: - chcąc
A nie możesz się z tą wyprowadzić? – stąd
WRACASZ ŻEBY SIĘ UCZYĆ?! – przecinek przed „żeby”
Dumbledore zaproponował mi posadę nauczycielki Numerologii w Hogwarcie. - numerologii
Acha… - aha
Ta starsza kobieta, chociaż trudno było to „coś” nazwać „kobietą” nigdy nie straciło szansy, aby jej dopiec, a już z pewnością nie w tak sprzyjającej sytuacji. –nie straciła, przecinek przed „nigdy”
Po trzecie: I na miłość boska, niech pani przestanie opowiadać jakieś bzdury na mój temat! - Po trzecie, i na miłość boską, niech pani przestanie opowiadać takie bzdury na mój temat!
W Hogwarcie z nieznanego do tej pory powodu trafiła do domu Rowery Revenclaw, który cechuje przede wszystkim rozum. – Roweny Ravenclaw
Wiem, że to imie jest strasznie durne, ale nie miałam innego pomysłu. – imię
Pozdrawiam serdecznie :)
dziękuję za albusikową dedykację :P
OdpowiedzUsuńrozdział mi sie podobał, ale jak już mówiłam, czekam na perspektywę Severusa, ot co!
Współczuję Rosali, taka okolica nie jest idealnym miejscem do mieszkania.
o, jak ja nienawidzę starych ludzi. wyjątki to moi dziadkowie.:D
Heeej :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytasz u mnie rozdzialik XII? xD
Zaspamowałam Ci, ale jakoś Cię nie widać xd :D
Pozdrawiam :)
http://titanic-by-melodia.blogspot.com/
Hej, dziękuję za dedykację ;D
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał - napisałaś dużo opisów, ale były one ciekawe, szczególnie ten z porównaniem do rogogona węgierskiego (swoją drogą uwielbiam tego smoka, nie wiadomo czemu xDDD)
Ogółem to dobrze, że napisałaś ten rozdział z perspektywy Rosalie - przybliżyłaś nam jej postać. Jednak czekam z niecierpliwością na Severusa - nie mogę się go doczekać ^ ^
Nie będę juz wypisywała wtedy błędów, bo widzę, że zrobiła to Jaenelle, to po co mają się nakryć.
Całusy,
Leszczyna ;*
PS Miłego wypoczynku! ^ ^
Cieszę się, że rozdział ci się podobał:P
UsuńJa też lubię Rogogona dlatego tego a nie innego smoka tu przyrównałam:P
No oczywiście, że jeśli chciałam wam ją przedstawić bliżej to musiałam napisać to z jej perspektywy, bo gdyby już spotkała Severusa to przy pierwszym spotkaniu o wszystkim by mu nie powiedziała, prawda?
W następnym rozdziale będzie Severus^^
Dziękuję za miły komentarz i dzięki:*
Całuję*
Uhuh, od razu polubiłam twoje opowiadanie. Jeszcze takich nie czytałam, niepowiem ma coś w sobie :) Czekam na następny i mam nadzieję, że do mnie zajrzysz :)
OdpowiedzUsuńhttp://beginning-of-the-eend.blogspot.com
Uwielbiam Rosalie. Stworzyłaś bardzo przyjemną postać i po prostu nie da się jej nie lubić. Bardzo mi się podobały fragmenty o jej rodzinie - tematy związane z czystokrwistością zawsze były moimi ulubionymi i po cichu liczę, że jeszcze to się przewinie w opowiadaniu : )
OdpowiedzUsuńNie polubiłam ani pani Kelly ani Adeaide. Strasznie nie sympatyczne i wkurzające postacie ; ] Sąsiadka z wiadomych powodów, natomiast w Adeaide wkurzyło mnie jej ta ciapowatość i głupota. W zupełności podzielam zdanie Rosalie, że bliżej jej do dziesięciolatki niż trzydziestopięcioletniej kobiety. Rosalie powinna znaleźć sobie lepszych znajomych, np takiego Severusa :D Oboje inteligentni, oboje wygadani... proszę, powiedz, ze nie długo opiszesz ich spotkanie! Już nie mogę się doczekać! :)
Nie mogę nadziwić się Twojemu stylowi pisania. Czyta mi się tak dobrze, że czuję się zdziwiona, gdy nagle jest koniec. Marzą mi się dwa razy dłuższe notki... albo nie, cztery razy dłuższe! Tak, to jest to, rozpływam się ; D
Powiadomisz mnie, jak dodasz nowy rozdział, prawda? Zakochałam się w Twojej historii :)
Pozdrawiam ciepło i życzę dużo, dużo weny! :)
Ja też polubiłam postać Rosalii, a Adelaide reszta jest mi dość obojętna. Będzie uczyć Numerologii? Tego bym się nie spodziewała.Brakowało mi tutaj Severusa, więc mam nadzieję, że pojawi się w następnym rozdziale, choć jak mówiłam, postać Rosalii też jest niczego sobie.
OdpowiedzUsuńTwój styl piania rozwala mnie po prostu na kawałki. Piszesz tak ładne i długie opisy... jejku, jak ja Ci zazdroszczę.
Czekam na kolejny rozdział. :*
Cieszę się że ci się podoba:*
UsuńTak będzie uczyć Numerologi, gdyż gdybym zrobiła ją nauczycielką Eliksirów zamiast Slughorna, to to opowiadanie straciłoby na tym wiele, a poza tym to byłby taki utarty schemat, a takich nie lubię:P
Ja piszę długie opisy, dziewczyno, mamy tyle samo lat, a ty piszesz o wiele lepiej ode mnie:*
Całuję:*
Hahaha - jedno słowo zajeb***!
OdpowiedzUsuńNajlepszy do tsj pory rozdział. Z tym rogogonem węgierskim to normalnie rozwaliłaś system. Polubiłam Rozaloe po tym rozdziale :) Wczułam się w nią. Masz genialne opisy. Uwielbiam twój styl pisania, jest taki wyrazisty. Z każdym rozdziałem jest coraz lepiej, seryjnie. Ten rozdział ma tk coś co łapie za serce czytelnika. Ma emocje i je wzbudza. Wyraziste postacie żyją własnym życiem przedstawiając nam twoją historie. Lubie także panią Kelly, kocham ten typ postaci.
Pozdrawiam i przypominam o rozdziale 8 u mnie ;)
Ojeju, aż się zarumieniłam:*
UsuńCieszę się, że lubisz mój styl pisania:P
Raduję się też na wieść, że polubiłaś Rosalię:P
Mój styl wyrazisty? Oj już mi tak nie słodź:*
Jak znajdę trochę czasu to wpadnę do ciebie:P
Całuję:*
Hej. Bardzo podoba mi sie Twoj styl pisania. Notka byla rewelacyjna, z czego powodu nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu. Prosze o powiadamianie mnie o nextach. Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńhttp://zaczarowany-ogrod.blog4u.pl
Z przyjemnością będę informować cię o nowych rozdziałach, cieszę się że ci się podoba:*
UsuńCałuję:*
Rozdział jest świetny! Zawiera szczegółowe i bardzo dobre opisy ;) Podoba mi się Twój styl pisania. Bardzo polubiłam Rosalie ^^ Szablon jest cudny! Bardzo wciągnęło mnie to, co napisałaś i już nie mogę doczekać się następnego rozdziału! Możesz mnie informować o nowościach? Dziękuję Ci za komentarz na moim blogu. Przepraszam, że dopiero teraz zaglądam na Twojego bloga, ale nie miałam kompletnie czasu ;/ Jednak nadrobiłam zaległości i od teraz będę regularnie zaglądać na Twojego bloga ;] Pozdrawiam i życzę dalszej weny w pisaniu!
OdpowiedzUsuńhttp://w-kregu-klamstw.blogspot.com/
Nic się nie stało kochana:P
UsuńTo ja powinnam cię przepraszać, bo myślałam, że Liam jest synem Luny i Draco:(
Cieszę się, że lubisz mój styl:P
Całuję:*
Kochana, wiesz, ja kocham herbatę, więc wcale mnie uraziłaś ;) I jaki tam cukier, ja tylko wyrażam szczerą opinię, podoba mi się, inaczej bym nie czytała, kochana ;*
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału... Bardzo przyjemnie czytało mi sie opisy, a od razu mówię, że, na ogół, nie lubie ich ani czytać, ani, tym bardziej, pisać.
Biedna Rosalie... Na szczęście ma silny charakter, poradzi sobie w życiu, mimo że jej ciotka to istna Walburga Black.
Ta Adeaide to trochę postrzelona jest, rozśmieszyło mnie, gdy stwierdziła, że Rosalie wraca do Hogwartu, by się uczyć ;)
Co do pani Kelly... Nigdy nie lubiłam wrednych sąsiadek w szlafroczkach ;P
To chyba tyle, co mam do napisania. Z niecierpliwością czekam na trójeczkę ;*
Pozdrawiam ;**
[siostra-harryego-pottera.blogspot.com]
Haha, cieszę się, że lubisz herbatę:*
UsuńJa tam lubię czytać opisy, ale podobnie jak ty nie lubię ich pisać, no ale chyba nie wychodzą aż tak źle skoro się zmusiłaś i przeczytałaś:P
Tak Rosalia to twarda kobieta, poradzi sobie:* Fakt Adelaide nie należy do najbardziej inteligentnych bohaterów w tym opowiadaniu:P
Cieszę się, ze ci się podoba:*
Oraz raduje mnie to, że wreszcie jesteś:*
Całuję:*
Nawet bardzo^^
UsuńOczywiście, bardzo dobrze Ci wychodzą ;) Oj tam, od razu "zmusiłam" ;)
A Adelaide odegra jakąś większą rolę w opowiadaniu czy to postać epizodyczna? ;)
Ja jestem, a Ty wyjeżdżasz :(
To w takim razie bardzo się cieszę^^
Usuńnie Adelaide, to tylko postać epizodyczna i pojawiać się będzie jedynie w krytycznych sytuacjach:P
Jest tępa a ja o takich osobach pisać nie lubię:P
Całuję:*
Ja lubię układać dialogi z tępymi osobami^^
UsuńAle przyznam, że nadmiar tego typu osób mocno irytuje :)
Ja jestem już ciekawa tych początkowych relacji między Severusem i Rosalie :)
Całuje również ;*
Nie jestem zbyt dobra w komentarzach, ale możesz być pewna, że rozdział mi się bardzo podoba, jak i Twój piękny szablon! Ogólnie Twój blog prezentuje się bardzo dobrze, jest tajemniczy i zachęca do czytania, a jak już przeczytałam, nie żałuję. Jeszcze ta piosenka z siódmej części Pottera, którą po prostu kocham! Właśnie, nawiążę jeszcze do Pottera, cieszę się, że spotykam kolejne opowiadanie na temat kilku głównych postaci tej serii, bo urzekła mnie i ujęła za serce. Błędów nie wypiszę, bo już mnie uprzedzili, a więc tym samym zaoszczędzając mi tę niemiłą część, ja wolę skupić się na treści, a treść jest ZNAKOMITA. Jesteś bardzo kreatywna. Dużo opisów, dialogów, dużo tekstu. Idealnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie.
Będę wdzięczna za komentarz, jednak nie zmuszam ;)
marsz-mendelsona.blogspot.com/
Wreszcie tutaj zawitałam. Przede wszystkim dziękuję za dedykację, niezwykle miło mi się zrobiło :) W tym rozdziale przedstawiłaś nam Rosalię (fakt, Rosalinda to inne imię), która nie wywarła na mnie najlepszego wrażenia. Wydaje się arogancka i leniwa, a w pierwszym rozdziale miałam ją za osobę zrównoważoną i spokojną. Niezbyt podoba mi się jej zachowanie wobec przyjaciółki, która być może i nie jest ogarnięta, aczkolwiek bije z niej ciepło ;) Rosalia zaś jest true wiedźmą bez skrupułów. Rozbawiła mnie staruszka, takie osoby zawsze umieją wprowadzić iskrę do opowiadania. Z tą pracą chyba faktycznie się potknęłaś, bo w poście wcześniej zawarłaś informację, iż kobieta pracuje jako uzdrowicielka w Mungu. Chyba że porzuciła pracę, ale o tym nie wspomniałaś. Bądź konsekwentna, Eileen. Poza tym ładne opisy, nad dialogami musisz jeszcze popracować, ale jesteś na dobrej drodze. Nie mogę doczekać się Severusa i Hogwartu ;) Całuję ;*
OdpowiedzUsuńEileen ranisz Nas! Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńBłagam tylko mi nie mów, że zawieszasz bloga!
Czekam :D
Oczywiście, że nie:*
UsuńJuż napisałam nowy rozdział i wysyłam go do Bety, jutro powinien już być.
Ale serce mi się kraje, gdy słyszę, że ktoś tak wyczekuje nowego rozdziału:*
Dziękuję:*
Ochhhhh, jak dobrze :D
UsuńKamień z serca :D Czekam na jutro :)
Pozdrawiam :D
O kurde XD Liczba i długość komentarzy większa od rozdziału XD Dobra, nie marudzę, biorę się za czytanie.
OdpowiedzUsuńOstatnia szansa Severusa? Okej, Severusa lubiłam, masz punkcik.
Łojeju, z tym sprzątaniem to jakbym własną mamę słyszała... tyle że u mnie jest większy bałagan. I tak nie sprzątam. Czemu ona nie zrozumie, że nawet gdy posprzątam, to to już porządek, a nie bałagan? D:
Rodzinka Blacków była i jest zarąbista :D
Ach, kremowe piwo... czemu w Polsce takich nie mają -.-
Rosalio, młoda damo, ładnie to tak kłamać?!
Ej, z tą nauką to myślałam tak samo :D Ale nie, jednak chce wykładać Numerologię. Uch, zacnie nudny przedmiot ._.
Trzydzieści sześć, powiadasz... stara dupcia z ciebie :) przeżyła mnie o ponad dwa razy ;o w sumie to dobrze, mogę się młodo czuć
Dobra, przyznaję, nie wiem, co jeszcze napisać. Parę błędów interpunkcyjnych, które jestem w stanie wybaczyć. Chyba.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
Zaciekawiło mnie.
OdpowiedzUsuńhttp://muffliatolips.blogspot.com/
Fajnie piszesz:) Ja też napiłabym się z chęcią kremowego piwa, ale nie o tym mowa :) Spodobało mi się tutaj u ciebie, jest tak w sam raz:D
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa dalszego rozwoju akcji, a ciebie zapraszam do mnie na: wszystko-za-wszystko.blogspot.com